BALAJCZA Linguistic Services: „To jest trudne, ale warto to zrobić”

14-01-2015

Timea Balajcza pochodzi z Węgier, dorastała we Francji, a od 19 lat żyje w Polsce. Jeszcze kilka lat temu w branży finansowej, odpowiedzialna za 12 rynków  europejskich, dziś zarządza 800 tłumaczami na całym świecie. Założone przez nią w 2010 roku Biuro Tłumaczeń Specjalistycznych BALAJCZA wykonuje tłumaczenia we wszystkich kombinacjach językowych.

Mentoring i wypowiedzenie

IW: Jak krok po kroku powstawało Biuro Tłumaczeń Specjalistycznych BALAJCZA?

TB: Kiedy zdecydowałam się uruchomić biuro, zatrudniłam pierwszego pracownika. Było to dokładnie 15 marca 2010 roku. Wtedy nie rezygnowałam jeszcze z pracy w korporacji. Tym bardziej, że przez pierwsze trzy, cztery miesiące trwały prace przygotowawcze, moja obecność w biurze nie była więc konieczna. Pracowałam na dwa fronty: nadal w korporacji, w międzyczasie będąc w kontakcie z moją pracowniczką. Pracowałam wieczorami, rano i w weekendy - i tak do listopada. Już od września było mi bardzo ciężko ze względu na moje stanowisko w finansach: to był okres budżetowania, miałam bardzo dużo pracy. Do tego zaczęło działać biuro: stronę uruchomiliśmy w czerwcu, pierwszych klientów mieliśmy w lipcu, we wrześniu kolejnych. Stwierdziłam, że nie jestem w stanie kontynuować pracy na dwa etaty. Wtedy, w listopadzie, wzięłam udział w programie Vital Voices, to taki program mentoringowy dla kobiet. Mówię o tym, bo bardzo pomógł mi w podjęciu decyzji. W trakcie trwania programu pracowałam z mentorką, ale też spędziłam dwa tygodnie z innymi uczestniczkami, czyli mentee.  Poza kilkoma dziewczynami, które pracowały w korporacji i nie chciały nic zmieniać, większość uczestniczek stanowiły dziewczyny, które co prawda pracowały wcześniej w korporacji, ale zdążyły założyć własne firmy i działały już na własny rachunek. One mnie zmotywowały, mówiły: „Musisz podjąć ten krok. To jest trudne, bo nie ma finansowej stabilności, ale warto to zrobić”. Po zakończeniu programu, jeszcze w listopadzie, złożyłam wypowiedzenie.

IW: Dlaczego zdecydowałaś się wziąć udział w tym programie?

TB: Namówiono mnie. Należę do organizacji PWNet i osoba, która była wówczas szefową, zaczęła organizować Vital Voices, wtedy program dopiero wchodził do Polski. Założyły go w Stanach Hillary Clinton i Madeleine Albright. Osoba ta powiedziała, że powinnam wziąć w nim udział, zwłaszcza, że już mam swoją firmę i prędzej czy później postawię wyłącznie na własny biznes, a ten program może mi w tym pomóc. Dlatego się zdecydowałam.

Klienci zagraniczni

IW: Obecnie zarządzasz 800 tłumaczami na całym świecie. Czy przez te ostatnie lata rozwoju Twojej firmy miały miejsce jakieś przełomowe wydarzenia?

TB: Rozwój wyglądał raczej tak, że stopniowo, z miesiąca na miesiąc i z roku na rok udawało nam się zwiększać obroty. Takim milowym krokiem było zatrudnienie kolejnego pracownika: w pierwszym roku byłyśmy tylko we dwie. Ważnym wydarzeniem był też fakt, że klienci zagraniczni zaczęli się z nami kontaktować bezpośrednio. Na początku naszymi klientami były tylko polskie oddziały zagranicznych firm, a tu nagle taki przełom: klienci z USA, Francji, Hiszpanii, Luxemburga i  Węgier.

Rodzinne board meetings

IW: Jak można sobie wyobrazić strukturę Twojej firmy? Są tłumacze, jest biuro…Czy możesz ją pokrótce opisać?

TB: To jest firma rodzinna, więc w zarządzie jesteśmy ja i mój mąż. Ale na co dzień to ja się zajmuję biurem, mój mąż wspiera mnie pomysłami, także od strony finansów, rozliczeń i strategii. Razem omawiamy, w którym kierunku zmierza firma.

IW: Macie board meetings?

TB: Tak. Z Iwoną, która jest zatrudniona od początku i zajmuje się obsługą klienta, omawiamy miesięczne wyniki. Przy tej okazji podsumowujemy też, gdzie jesteśmy, co z klientami, jakie są następne kroki. Wracając do struktury: w tej chwili zatrudniamy jedną osobę, która zajmuje się obsługą klienta, jedną odpowiedzialną za administrację, rozliczenia i fakturowanie oraz kolejną, która zajmuje się sprawami biurowymi, takimi jak zaopatrzenie, przesyłki pocztowe itp. Poza tym od początku tego roku zatrudniamy dziewczynę, która wspiera Iwonę w obsłudze klienta. Poza tą strukturą biurową są tłumacze, z którymi współpracujemy na zewnątrz. Wprowadzamy ich do naszej bazy po dokładnej selekcji - wypełnienie formularza na naszej stronie jest tylko jednym z wymogów. Kolejne to wysłanie CV, referencje, wypełnienie ankiety, a na koniec próbne tłumaczenie. Nie przyjmujemy więc do bazy każdego, kto wyśle nam formularz, tylko sprawdzamy. Ale to nie wystarczy: zdarzyło nam się już, że tłumacz zrobił dobre tłumaczenie próbne, a potem, jeszcze przed oddaniem klientowi, sprawdziliśmy jego pierwsze zlecenie i tłumaczenie okazywało się być bardzo słabe. Być może niektórzy wysyłają próbki, które robił ktoś inny, żeby tylko się dostać. Dlatego cały czas musimy to kontrolować.

Cały wywiad znajdą Państwo TUTAJ www.balajcza.pl


BALAJCZA Linguistic Services - więcej aktualności i informacji

Projekt i wykonanie i2D